piątek, 17 stycznia 2014

4. Deszcz

Mam nadzieję, że się nie gniewacie za tak długą przerwę? Chcę tylko powiedzieć, że teraz będę dodawać systematycznie... Zostawiłam was samych... Przepraszam.. ;-;

~~~


Dlaczego widzę twoje szklane oczy? Dlaczego twój wzrok wbija się w przestrzeń..? Dlaczego twoje spojrzenie jest puste? Dlaczego...? Dlaczego jest martwe?
- Tato, ale dzisiaj miałeś zostać w domu! - mały, różowowłosy chłopiec zaciskał ręce w piąstki Twoja zawsze opalona cera jest blada jak ściany w tym domu.
Jeden z kolorów jakie widzę to biel. Ta nieskazitelna biel. Ta chłodna biel. Ta czysta biel. Biel o kolorze twojej skóry
- Muszę iść, mały. - ojciec, czerwonowłosy, wysoki mężczyzna pogłaskał lekko po włosach syna - Wiesz, jak chcesz to możesz to wziąć - mówiąc to zdjął ze swojej szyi biały szalik i nałożył na ciało chłopca.
Drugim kolorem jaki widzę jest czerwień. Namiętna czerwień twoich włosów. Kiedyś na jej widok tak bardzo się cieszyłem... Moja radość, była twoją radością... Teraz nienawidzę tego koloru. Taką samą barwę miała twoja krew.
- A-ale... - chłopiec jąkał przez chwilę - Ale to, przecież było mamy! Nigdy mi go nie dawałeś... - był jednocześnie szczęśliwy, ale i smutny.
Nie było mnie tam, a w mojej głowie do dziś słyszę strzały i huki... 15 kul w klatkę piersiową i 3 w głowę. Dobrze pamiętam ten widok. Sam, spoglądając na ciebie z załzawionymi oczami, liczyłem je na twoim ciele. Twoim zniekształconym, zmasakrowanym ciele.
 - Przyjdę jutro, więc jeśli chcesz, możesz mi go wtedy oddać - mężczyzna uśmiechnął się wesoło, jeszcze raz pogłaskał po głowie syna, przytulił go na pożegnanie i wyszedł z domu.
Czasem się śmieję, a czasem płaczę. Czasami myślę, że zwariowałem. Czasami widzę, że tu jesteś. Ale cię tu niema. Nie będzie. I nie było.


***

Chłopak obudził się nagle i podniósł do pozycji siedzącej. Złapał się za głowę chcąc uspokoić skołatane myśli. Przyśpieszone tętno i szybki nierówny oddech męczyły go. Usłyszał skrzypienie drzwi, a lekkie światło wpadło do jego pokoju.
- Natsu? - szkarłatnowłosa dziewczyna weszła do pokoju. - To znów ten sen, prawda? - powiedziała siadając na jego łóżku. Chłopak odwrócił głowę i nic nie powiedział.
- Czy... - odezwał się - Czy Gray już wrócił? - czarnowłosy chłopak był dla niego bratem, a Erza siostrą. Byli jak rodzina, więc martwił się o przyjaciela. Po za tym chciał szybko zmienić temat.
- Nie. Mirajane mówiła mi, że wrócił poobijany, przespał kilka godzin i wyszedł, gdy jej nie było. Jest ranny, ale... Jutro jest rocznica. To dla niego zbyt ważny dzień, nie mógł go opuścić.
- Wiem... Ale dlaczego nie wstąpił do nas, jak zazwyczaj?
- Na to nawet ja nie znam odpowiedzi... Idę spać, Natsu. Dobranoc. - dziewczyna uśmiechnęła się lekko, wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Różowowłosy opadł na poduszki. I tak nie zaśnie. Erza przychodziła tu często. Najczęściej w nocy, kiedy się budził. Koszmary senne dręczą go już od dawna.
Mówią, że życie jest kłamstwem, a śmierć prawdą.  Mają rację.
Czy to była prawda? Skąd mogę wiedzieć?
Czy może mi się śniło? Nie drzemię.
Czy to wszystko to sen? To koszmar.
Czy kiedyś się wybudzę? To życie.
Nie mogę się wybudzić. Jestem, nie żyję.
Czy ta marna egzystencja to żywot? Nie.

***

Lucy aktualnie wychodziła ze szkoły i podążała tuż obok Natsu. Odwracała cały czas wzrok, rumieniąc się, za każdym razem, gdy chłopak na nią spojrzał. W szkole nie było dzisiaj Graya, a różowowłosy był markotny, więc poświęcała swoją uwagę dziewczynom z klasy. Dowiedziała się kliku rzeczy, więc chciała omówić to Dragneel'em, ale jak na złość jej policzki co kilka chwil stawały się zaróżowiałe, a sama lekko się wstydziła. Nic pomiędzy nimi wczoraj nie doszło, ale i tak dziwnie się czuła. W końcu odważyła się poruszyć kwestię dzisiejszej rozmowy z koleżankami.
- Natsu.. Czy, czy Gray bierze narkotyki? - wydusiła to z siebie.
- Nie, skądże. Kto ci to powiedział? - chłopak zmarszczył brwi.
- Cała klasa... Podobno widziała, jak brał jakieś tabletki... I... I jego oczy... Nie wiem, co o tym myśleć...
- Oh... - westchnął różowowłosy. On wiedział.. Wiedział o czym Lucy mówi. Mógłby jej powiedzieć, ale... Gray... Tyle myśli teraz było w umyśle Natsu. Rozważał scenariusze i gdybał przez chwilę nad tym, aż po kilku minutach, odezwał się.
- Słyszałaś może o Isbinie?
- Huh? Co? - chłopak kompletnie zmienił temat, dziewczyna była zdezorientowana - Nie wiem co to ma do rzeczy...
- Słyszałaś, czy nie?
- T-tak....To ta wieś gdzieś na Syberii, prawda? Aktualnie opustoszała. Epidemia jakiejś choroby zniszczyła wszystkich...
- To nie byle jaka choroba. To Deliora. Gray pochodzi z Isbinu. Choruje na Deliorę od dobrych ośmiu lat. Te tabletki to leki, które hamują jej działania.
Heartfilia stanęła nagle, nie wierząc własnym uszom. Deliora to jedna z najrzadszych i jednocześnie najokrutniejszych chorób na świecie. Powoli wyniszczała organy tak, aby były w swoim najgorszym stadium, jednocześnie mogąc podtrzymywać człowieka przy życiu. Potem powoli odbierała czucia w nogach i rękach, a na końcu odbierała zmysły. Wszystko działo się powoli, a samą chorobę trudno było wykryć. Brutalna, powolna śmierć. Wszystko za sprawą jednego zmodyfikowanego genu, który posiadało tylko 0,2% ludzkości.. Kilka lat temu został wynaleziony lek, który miał na celu " uratować" osoby na Deliorę chorujące. Niestety dało się je tylko wyleczyć we wczesnym etapie. Później mogła jedynie hamować oznaki.
- Czy to oznacza, że Gray.. umrze? - dziewczyna wciąż była w szoku.
8 lat z tą chorobą.. niezwykłe.
- Każdy z nas kiedyś umrze. - powiedział spokojnie chłopak.
I nastała cisza.

***

Chłopak stanął przed wielką bramą i wpatrywał się w nią przez chwilę. Czarna farba schodziła z metalu, odsłaniając rdzę. Mur, który otaczał cmentarz, w niektórych miejscach kruszył się. Wszystko wyglądało jakby zaraz miało się zapaść. Śnieg sypał ograniczając widoczność, a wiatr wiał, nieubłaganie jęcząc. Gray w końcu ruszył się i pchnął bramę, która wydała z siebie głośny dźwięk, a ludzie na ulicy przyglądali się czarnowłosemu zaciekawieni. Chłopak miał bowiem narzuconą na plecy jedynie kurtkę, podczas gdy oni grube i ciepłe płaszcze, które choć trochę hamowały zimno. Poza tym, który normalny młodzieniec idzie samotnie na opuszczony cmentarz? Gray poruszał się trochę między alejkami, aż w końcu doszedł i stanął nad jednym z grobów. Zapalił znicz i uczyniwszy znak krzyża, starł śnieg z grobu. Przyglądał się literom, które układały się w "Ur Milkovich", a jedna samotna łza spłynęła mu po policzku. Szybko ją starł, nie zostawiając po niej śladu.
- Gray..? -  białowłosy wpatrywał się w Fullbuster'a z szokiem w oczach - Gray Fullbuster?
- Lyon. Co ty tu robisz? - spojrzał na dawnego przyjaciela
- Dlaczego tu przyszedłeś? - Lyon spojrzał na Gray'a, wymijając jego pytanie - Po co tu przyszedłeś?!
- Dziś jest rocznica Ur...
- Jak śmiesz wymawiać jej imię?! - białowłosy podszedł do niego, mimo iż ten stał niewzruszony - Plugawisz je jedynie! Jak ono brzmi w ustach tego kto ją zabił?!
- To nie moja wina, że oboje posiadaliśmy ten cholerny gen! - odwarknął - Sama chciała wynaleźć lek!
- Zabiłeś ją, Gray, przyznaj się!
- Jak możesz mnie o to osądzać?!
- Chociażby dlatego, że do końca swojego krótkiego życia szukała leku na tę twoją Deliorę! Aż w końcu wyszło, że sama jest chora! Wszystko przez ciebie!
- ... - chłopak zacisnął dłonie w pięści
- Najpierw straciła nogę, a potem życie! Co jej dało wynalezienie leku, jeśli nawet nie mogła go zastosować na sobie?! UMARŁA. UMARŁA PRZEZ CIEBIE. Dobrze o tym wiesz.
- Sądzę, że Ur, nie chciałaby, aby jej dwaj jedyni synowie zabijali się nawzajem. - powiedziała kobieta, stojąca naprzeciwko nich. Ubrana była w gruby, czarny płaszcz, który spowijał niemalże ją całą. Była niezwykle urodziwa. Miała blady kolor skóry, a jej usta podkreślone były czerwoną szminką. Ciemnofioletowe włosy kontrastowały się z cerą i opadały gładko na plecy. W dłoni trzymała parasolkę, dzięki której na jej twarzy nie znajdował się, ani jeden płatek śniegu. - "Zapieczętuję twój mrok" tak brzmiały jej ostatnie słowa. - mówiła głosem spokojnym i dźwięcznym, Gray, jak i Lyon natychmiastowo zaprzestali kłótni. Była dla nich jedynie nieznajomą. Mimo to, wsłuchiwali się jak zaklęci w jej wypowiedź. - Mówiła to do was, prawda? Ur chciała pokoju, nie wojny.
Po wypowiedzeniu tych krótkich zdań odeszła i chwilę później już nie było jej widać. Mężczyźni wpatrywali się w zanikającą sylwetkę, a następnie podali sobie ręce i każdy z nich odszedł w swoją stronę.

***


Ból. Mocny, ale chwilowy. Przynoszący spokój. Cicho ścierający słone łzy na zakrwawionym sercu. Małe czerwone ślady ściekające po ręce i żyletka nimi zbryzgana. Juvia uśmiechnęła się widząc swoje nowe dzieło... Takie piękne, prawda? Przyłożyła miękki papier do świeżej rany. To był jej kolejny znak. Kolejna prośba o pomoc.
Kap, kap, kap.
Niebieskowłosa odwróciła się w poszukiwaniu źródła dźwięku. W końcu jej spojrzenie padło na okno. Krople deszczu delikatnie opadały na szkło rozbryzgując się na wszystkie strony świata.
Kap, kap, kap.
Rozpadało się na dobre.
Ale Juvia kochała deszcz. Był taki jak ona - niechciany, pomijany, niepotrzebny. 
Kap, kap, kap.
Podeszła do okna otwierając je i poczuła, że nagle jej ubrania, włosy i twarz stają się powoli mokre. Granatowe oczy spojrzały na krajobraz smutno. Nawet nie pamiętała kiedy zaczęła się ciąć. To była nieprzemyślana decyzja, ale potrzebowała tego. Potrzebowała tego bólu, który pozwalał na chwilę zapomnieć. Zapomnieć jak to jest być pomiataną przez wszystkich. Tak... Potrzebowała zapomnienia, które nie było jej dane. Dlatego musiała znaleźć sama swoje ciche ukojenie.

Kap, kap, kap...

5 komentarzy:

  1. Borze Papka!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przegrałaś ten zakład ♥
    *Nashi się podjarała i nie umie racjonalni myśleć*
    Twój plan za niedługo wejdzie w życie, nie? :'3
    Już się doczekać nie mogę! ♥
    I ta przeszłość Natsu... :'3
    Nie ma bata, nie napiszę nic konstruktywniejszego ;w;
    Ślę wenę~♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta... Systematycznie. Pewnie na tym się skończy ,że do końca zakładu (czyt. ferii) napiszesz tyle ile musisz ,a potem znowu kilkumiesięczna przerwa ,bo nie ma weny ,bo coś tam ,bo wzięło cię na rysowanie itd. Trzeba przyszykować następny zakład po feriach :D

    A tak w ogóle to rozdział jest spoko. Oby tak dalej .
    Aha i właśnie miną mi mój foch do 22:15

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz więcej ;3
    No, bo ja nie wiem co ci zrobię, jak przestaniesz.
    Nawet ja zaczęłam pisać kolejną historię, tyle, że w zeszycie.
    ślę wenę
    ~kaitei

    OdpowiedzUsuń
  4. Papka~?
    Wiesz co~?
    Przyszłam Cię zdenerwować. :'3
    Zostałaś znominowana przez ma zajebistą osobę na Liebster Award.
    Więcej informacji u mnie~ :'3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny ? :3

    OdpowiedzUsuń

Proszę nie bawić się w hejterów <3