Ps. Jako iż panna Kura W. jest słowem 'ostrym' - tylko je będę cenzurować, reszty przekleństw chyba nie. ;p
~~~~
Wiosenne słońce promiennie witało wszystkich ludzi, przechodzących późnym popołudniem ulicami Magnolii. Lucy mimowolnie uśmiechnęła się na ten widok rozmyślając o ostatnim tygodniu spędzonym w szkole Fairy Tail. Spędziła tu tak mało czasu, a mimo wszystko poznała tak wiele ciekawych jej osób. Chociażby piękną Mirajane, znaną z niektórych gazet, albo wesołą, upitą, jednakże zachowującą trzeźwość Canę. Levy McGarden, wspaniałą dziewczynę wielbiącą książki tak jak blondynka. No i oczywiście ponurego Graya, który powoli się do niej przełamywał... Dziewczyna pamiętała także o Natsu, wesołym chłopaku o różowych włosach, z którym mimo różnorodności ich charakterów od razu się zaprzyjaźniła. Lucy nawet nie zauważyła jak znalazła się w swoim domu.
- Cześć Lucy! - ktoś od razu przywitał ją, gdy weszła do swojej sypialni.
- Natsu!!! - dziewczyna wystraszyła się, kiedy zobaczyła chłopaka siedzącego na jej fotelu, głaskającego niebieskiego kota - Co ty tu robisz?!
- Obiecałaś mi korepetycje, nie? - wyszczerzył się chłopak podnosząc swój plecak
- A-Ale! To się nazywa włamanie!!! - wrzeszczała dziewczyna
- A zostawianie klucza pod wycieraczką nazywa się głupotą - powiedział wyjmując z kieszeni zapasowe klucze do domu dziewczyny, następnie chowając je do kieszeni bluzy. Lucy widząc to odwróciła głowę, skrzyżowała ręce na piersiach i strzeliła przysłowiowego 'focha'.
- Myślałam, że pójdziemy do ciebie - mruknęła cicho, dalej obrażona.
- Nie wydaje mi się, żeby opiekunowie byli zadowoleni, że sprowadzam do pokoju jakieś panienki - powiedział Natsu, dziewczyna przypomniała sobie gdzie mieszka różowowłosy.
- Przepraszam - szepnęła cicho zarumieniona Lucy, odwracając się do chłopaka.
- Aj tam! Nic się nie stało - powiedział uśmiechnięty i zaczął się rozpakowywać na podłodze.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i rozpoczęła wyjmowanie książek i zeszytów z torby.
***
- Ku*wa - syknął cicho łapiąc się za krwawiący bok.
- Co tam Gray? Znowu ci ktoś skopał dupę? - brązowowłosy starszy mężczyzna siedzący przy jednym ze stoików zaśmiał się szyderczo.
Gray nie odpowiedział, tylko szedł przed siebie w stronę Mirajane. W momencie, gdy ktoś nagle podstawił mu nogę, chłopak przewrócił się i upadł. Wszyscy ludzie wybuchli śmiechem. Nie obchodziło ich to, że niebieskooki aktualnie kaszle krwią.
- W końcu ci porządnie przetrzepano skórę - ktoś z tłumu krzyknął widząc jak czarnowłosy nieudolnie stara się złapać oddech
Starając się nie przejmować obelgami w niego rzucanymi chłopak próbował się podnieść. Podpierając się o najbliższe krzesło, trzęsąc się wstał i szedł ledwo, co jakiś czas zahaczając się o własne nogi. Za kolejnym razem, gdy się potknął i niemalże runął na ziemie, ktoś złapał go za rękę powstrzymując od upadku. Podniósł lekko głowę i zauważył, że białowłosa dziewczyna uśmiecha się do niego i prowadzi go powoli na piętro. Tak... Mira-chan była jedną z niewielu osób, które wiedziały dlaczego Gray co kilka dni wraca do baru cały zakrwawiony. Była też jedyną osobą, poza Natsu, której chłopak ufał całkowicie. Dziewczyna wyjęła z apteczki potrzebne jej gaziki, bandaże i wodę utlenioną, gdy on usiadł na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym.
- Zanim jedna rana się zagoi, masz już drugą, Gray. Twój stan cały czas się pogarsza, jeśli on nie zaprzestanie, to wiesz co będzie, przecież nie chcesz drugi raz trafić do szpitala, prawda? - powiedziała dziewczyna dezynfekując ranę
- Mira-chan, będę mógł dzisiaj tu zanocować? - chłopak zmienił temat
- Oczywiście, ale przecież wiesz, że dziadek nie chce wykorzystywać skrzydła jako pokoju gościnnego.
- Tylko jedna noc, Miruś - poprosił Gray, gdy dziewczyna opatrywała jego bok.
- Tylko jedna noc - uśmiechnęła się do niego.
***
- Przyjdę, przyjdę - chłopak zaczął zapinać plecak
- No to do jutra - uśmiechnęła się do niego i wyszła na balkon. Spojrzała w dół, masa ludzi aktualnie chodziła po ulicach. Zakochane pary, młodzi nastolatkowie, a także ludzie w podeszłym wieku przechodzili spokojnie już ciemnymi ulicami.
Dziewczyna usłyszała ciche kroki za sobą. Przez zimny oddech na karku na jej plecach przeszedł lekki dreszcz podniecenia. Gdy położył dłonie na jej tali nagle zrobiło jej się gorąco. Poczuła ciepłe usta na policzku, a następnie przyjemne mrowienie w tym samym miejscu.
- Do jutra, Lucy - szepnął tuż przy jej uchu, delikatnie je nadgryzając. Zaczerwieniona blondynka słyszała jak kroki cichutko oddalają się od niej. Tak samo ciche skrzypnięcie drzwi utwierdziło ją w przekonaniu, że chłopak wyszedł.
Cholera, on wciąż ma klucze do jej domu!